Zamknij

Familoki - śląskie mikroświaty i wyjątkowe świadectwa przeszłości, która powoli przemija

09:58, 04.10.2023 PAP Aktualizacja: 09:59, 04.10.2023
Skomentuj PAP PAP

"Przez ostatnie 3 lata prowadziłem projekt, w ramach którego organizowałem spotkania i spacery szlakiem kolonii robotniczych na Górnym Śląsku. Wszystko zaczęło się kiedy parę lat temu pracowałem w śląskiej firmie turystycznej i jedyną kolonią, którą wszyscy znali i chcieli odwiedzać był katowicki Nikiszowiec. I stąd wzięła się moja chęć, żeby opowiedzieć o innych osiedlach robotniczych, których jest na Śląsku i w Zagłębiu w sumie ponad 200. Wiele to kolonie kilku domów postawionych kiedyś przy kopalni czy hucie, ale powstało też ok. 20-30 wielkich osiedli robotniczych, gdzie przedsiębiorcy, koncerny przemysłowe zapewniały mieszkańcom wszystko" - powiedział PAP autor książki "Familoki. Śląskie mikrokosmosy. Opowieści o mieszkańcach ceglanych domów".

Familoki to budynki mieszkalne ze śląskich osiedli robotniczych przez lata powstających wokół kopalni i hut. “Wokół nich tworzono całe małe miasteczka, mikroświaty skupione wokół zakładu pracy, gdzie wspólnie żyły i pracowały kolejne pokolenia. Wyjątkowe miejsca, które powoli przemijają" - mówi Kamil Iwanicki, autor książki “Familoki".

Znajdowały się tam sklepy tzw. konsumy, pralnia, magiel, gospoda - miejsce spotkań społeczności, szkoła, kościół, często przedszkole, a nawet cmentarz. "Było nawet osiedle, gdzie stworzono też cały kompleks z kasynem - wówczas miejscem społecznym, spotkań towarzystw i wydarzeń kulturalnych, dwoma szkołami, salą sportową, basenem, biblioteką oraz przychodnią. Powstawały więc całe małe miasteczka, mikroświaty skupione wokół zakładu pracy, gdzie wspólnie żyły i pracowały kolejne pokolenia. Mikrospołeczność, która przez blisko 100 lat wytworzyła się w tych koloniach robotniczych, a która dzisiaj zanika. I to był taki punkt wyjścia, fakt że to ostatnia chwila, kiedy jeszcze można zobaczyć namiastkę dawnego życia, jeszcze część z tych rodzin tam mieszka i można zebrać wspomnienia osób tam dawniej żyjących, opowiadających o tym świecie, który tak naprawdę przeminął" - podkreślił.

Osiedla robotnicze podobne do tych opisywanych w książce powstawały w Europie Zachodniej już w XVIII w. "Na Śląsku zaczęły się pojawiać od początku ery industrialnej przełomu XVIII i XIX w. Pierwotnie było to kilka domów z ogródkami i pomieszczeniami gospodarczymi, które na początku znajdowały się w większości tych osiedli, by zapewniać możliwość hodowania zwierząt oraz uprawiania warzyw i owoców do jedzenia. Wielkie kompleksy robotnicze zaczynają powstawać od II połowy XIX w., największa kumulacja przypada na przełom XIX i XX w., co jest związane z dynamicznym rozwojem gospodarczym. Co ciekawe wiele z tych osiedli na początku powstawało głównie dla hut, dopiero z czasem wokół kopalni, które na początku XX w. zaczęły mieć coraz większe znaczenie. Ostatnie rozbudowy osiedli to lata 30." - mówił Iwanicki.

Te osiedla powstawały niemal równomiernie na terenie całej śląskiej aglomeracji - od Gliwic do Katowic, a także w Zagłębiu - w Sosnowcu, Czeladzi i Dąbrowie Górniczej. "Z reguły tam gdzie znaleziono pokłady węgla, tak było np. w Rybniku i Czerwionce-Leszczyny - w której powstała jedna z najciekawszych kolonii robotniczych, gdzie każdy dom wygląda zupełnie inaczej. Są też miejscowości, które praktycznie powstały z tych osiedli jak Ruda Śląska składającą się w większości z dawnych kolonii połączonych po II wojnie w jedno miasto. Co ciekawe, to w tamtejszej kolonii Kaufhaus wybudowano na początku XX w. dom towarowy, który był pierwszym na terenie dzisiejszej Polski" - opowiadał.

Budynkiem nierozerwalnie wiążącym się ze śląskimi osiedlami robotniczymi jest familok. "Jego nazwa wywodzi się z niemieckiego Familien-Haus, czyli dom rodzinny. Standardowo to ceglany budynek z czerwonymi oknami, choć w związku z dużą liczbą tych osiedli powstały różnorodne projekty. Są też kolonie z otynkowanymi domami nawiązującymi do chat śląskich, w innych dominują różne detale architektoniczne np. mur pruski. Tradycja malowania na czerwono ram lub całych okien jest w dużej mierze kultywowana do dziś. Kolor wziął się z tego, że w kopalniach takim malowano różne znaki ostrzegawcze i pracownicy otrzymywali te farby często za darmo lub +podbierali+ z pracy. Można było po nim też poznać kto mieszka w danym domu, ponieważ pracownicy hut analogicznie mieli dostęp do farby zielonej, która była używana w ich zakładach" - wyjaśnił Iwanicki.

Znajdujące się w familokach mieszkania miały ok. 40-50 m kw., składały się z kuchni i jednego lub dwóch pokoi. "Łazienka była zazwyczaj wspólna, na półpiętrze lub jedna w całym domu albo na podwórku, tam też korzystano z toalet, czyli wychodków. Cała rodzina zazwyczaj spała w jednym pokoju, a sercem domu była kuchnia, gdzie spędzali najwięcej czasu. Drugi pokój był często zamknięty, przeznaczony na dni specjalne jak Boże Narodzenie czy niedziela, kiedy zapraszano gości lub rodzinę. Charakterystycznym elementem śląskiego domu był też biały byfyj, czyli kredens, +święty+ obraz nad łóżkiem rodziców, nieco przykrótkie łóżka z wielkimi pierzynami czy piece kaflowe. Te elementy, powtarzające się w większości domów, w pewnym sensie budowały tożsamość ich mieszkańców" - ocenił.

"Wygląd tych osiedli oczywiście zmieniał się przez lata. Po II wojnie wiele kolonii robotniczych, jako niespełniających standardów wyburzono, w ich miejsce stawiając bloki. Dawne budynki gospodarcze stoją puste lub przerobiono je na garaże. W większości znikły ogródki i wspólna, zielona przestrzeń między domami. Teraz stoją tam głównie samochody. Od lat 80. zżyte, wielopokoleniowe społeczności zaczęły się rozpadać, wiele osób wyjechało na Zachód, głównie do Niemiec. Starsi, którzy zostali, powoli wymierali, nowi byli często przyjezdnymi z innych rejonów kraju, nie znali śląskiej godki, co utrudniało asymilację. Także upadek wielu zakładów pracy w latach 90. przyczyniał się do coraz większej emigracji, zwłaszcza młodych Ślązaków" - mówił Iwanicki.

“Wiele z tych osiedli, w które nie inwestowano było w coraz gorszym stanie, ale od jakiegoś czasu są poddawane rewitalizacji, remontowane, dostosowywane do współczesnych potrzeb. Obecnie najbardziej znaną kolonią robotniczą jest wspomniany Nikiszowiec, gdzie mieszka jeszcze część potomków dawnej społeczności, osiedla się także wiele nowych osób, co sprawia, że to miejsce wciąż żyje. Jest też wiele działań lokalnych starających się łączyć dawnych mieszkańców z nowymi, przybliżających tradycje. Liczę, że obecna moda na lokalność czy ciekawe architektonicznie, stare budownictwo będzie się przyczyniać do renesansu osiedli robotniczych, familoków, bo potrzeba dużo pracy, a przede wszystkim funduszy na remonty tych budynków, które często są w opłakanym stanie. Ale na szczęście widać, że trochę się dzieje" - zauważył.

Jak zaznaczył, pisząc książkę myślał o kilku grupach odbiorców. "O osobach, które znają te osiedla i chcą sobie przypomnieć ten świat, który w zasadzie już zanikł, który znają może też często pobieżnie, bo tylko z życia, ale nie wiedzą o historii kryjącej się za tymi domami czy pobliskimi osiedlami. Chciałem też, żeby książka opowiedziała o samym fenomenie kolonii robotniczych, familoków, który jest mało znany i szerzej postrzegany głównie chyba przez Nikiszowiec, który pojawia się w filmach czy reklamach. Chciałem pokazać, że chociaż na Śląsku nie mamy może takich reprezentacyjnych +starych miast+ jak Kraków czy Wrocław, ale mamy coś co odzwierciedla charakter tego regionu, czyli te osiedla robotnicze posiadające często bardzo dużą wartość architektoniczną i kulturową" - powiedział Iwanicki.

"I chcę pokazać, że to są naprawdę wartościowe miejsca, o które warto zadbać i warto odwiedzać i żebyśmy się ich na Śląsku absolutnie nie wstydzili. Ich wielką wartość potwierdza również fakt, że były inspiracją dla malarzy, pisarzy, filmowców, a nawet dla współczesnej architektury. Do familoków nawiązuje np. budynek Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach z ceglaną fasadą i pomalowanymi na czerwono wnękami przy oknach. Zależało mi także, by w książce zebrać jak najwięcej zdjęć, ułatwiających wyobrażenie sobie tego świata i tych naprawdę pięknych miejsc, uwiecznionych przez wielu cenionych fotografów, którzy przez lata przyjeżdżali na Śląsk" - dodał.

Książka ukaże się 10 października nakładem Wydawnictwa Editio. (PAP)

autorka: Anna Kondek-Dyoniziak

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%