Na pierwszy rzut oka wszystkie wyglądają podobnie – złociste, z lukrem i orzechami. Ale tylko te certyfikowane mogą nosić nazwę „rogal świętomarciński”. Ich receptura jest chroniona, a nad produkcją czuwają rzemieślnicy, którzy pilnują jakości każdego składnika. W środku musi znaleźć się biały mak, masło, migdały, orzechy, rodzynki i skórka pomarańczowa.
– Dobry rogal to efekt pracy, pasji i najlepszych produktów – mówi Dominik Piotrowski, rzemieślnik z Chodzieży, który od kilku lat wypieka certyfikowane rogale. W jego pracowni zapach białego maku miesza się z aromatem świeżego masła z Czarnkowa. – Nie używamy zamienników. Wszystko musi być naturalne i polskie – to właśnie daje ten smak, którego nie da się podrobić – dodaje.
W czasach, gdy wszystko można kupić w markecie, prawdziwy rogal marciński staje się symbolem rzemieślniczej tradycji. Każdy jest ręcznie zawijany, ma warstwowe ciasto, a jego przygotowanie zajmuje wiele godzin. Dlatego rogal z cukierni różni się od tego z fabrycznej produkcji – nie tylko smakiem, ale i duszą.
Wielkopolanie nie wyobrażają sobie Święta Niepodległości bez rogala. To nie tylko deser, ale też powód do spotkań i wspomnień. W każdym kęsie kryje się historia regionu i hołd dla tych, którzy od pokoleń pielęgnują smak tradycji.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz